Nigdy nie ufaj fryzjerom
12:48
Historia jak każda inna. Idziesz do fryzjera, prosisz o podcięcie końcówek o kilka centymetrów, aż tu nagle z włosów do pasa robią się włosy do ramion. Kto tego nie zna? Ja co prawda włosów nie podcinałam. Chciałam jedynie trochę zaszaleć z kolorem... No i zaszalałam.
Zainspirowałam się fryzurą Lucy Hale ( znanej z serialu Pretty Little Liars ), więc zabrałam ze sobą zdjęcia, które w całej okazałości eksponują jej włosy. Pokazałam fryzjerce, która pomysł zaakceptowała i po chwili przygotowań wzięła się do pracy.
Najpierw dekoloryzacja, dlatego bez słowa sprzeciwu siedziałam z mazią na włosach ponad godzinkę, czekając na dalszy rozwój wydarzeń. Później płukanie, nakładanie odżywek i innych specyfików. Myślałam- teraz się zacznie! Jakie było moje zdziwienie, kiedy fryzjerka zaczęła suszyć mi włosy, a po odgarnięciu ich z oczu zobaczyłam piękne, grube pasma w kolorze żółtka... Po pytaniu czy mi się podoba, odczekałam kilka sekund, żeby nie wybuchnąć. Powiedziałam tylko, że to nie jest to o co prosiłam, kolor jest okropny i proszę o nałożenie jakiejś farby w odcieniu jaśniejszym niż moje włosy, żeby te nieszczęsne pasma delikatnie przyciemnić, a resztę włosów rozjaśnić. Fryzjerka z uśmiechem zabrała się do pracy, nałożyła farbę, powtórzyła cały proces. Po wysuszeniu kolor włosów był taki jak przed wizytą, a po pasmach zostały jedynie delikatne refleksy.... Patrząc na zdjęcie z włosami, które chciałam mieć i na swoje odbicie w lustrze, na usta ciśnie mi się tylko jedno:
So close...
Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce i zaczęłam od płukanek z rumianku. Po pierwszym razie muszę przyznać, że efekt jest zadowalający, bo rozjaśnienie jest zauważalne! Do tego maska regenerująca i olej kokosowy. Nie muszę mówić w jakiej kondycji są moje z natury grube i miękkie włosy... Po tym doświadczeniu wiem, że ta wizyta była moją ostatnią, a o włosy będę dbać na własną rękę. I pamiętajcie: Nigdy nie ufajcie fryzjerom na 100%!
14 komentarze
Od zawsze farbowalam sama wlosy, teraz przerzucilam sie na "john frieda go blonder spray", dzieki czemu zrezygnowalam z farby, a wlosy pocinam sama bo zawiodlam sie tyle razy. Moje podciecie jest milion razy lepsze niz "profesjonalistki" - smutne i to i przerazajace :// :P
OdpowiedzUsuńNo to nie dość, ze wywaliłaś kase w błoto, to jeszcze musisz reanimować wlosy!:O współczuję... Niektorzy nie powinni brać nożyczek do rąk!
OdpowiedzUsuńfryzjerzy w ogóle mam wrażenie żyją w jakiejś inne rzeczywistości. 2 cm to dla nich 10 cm, a szybka do ułożenia fryzura wymaga minimum pół godziny intensywnej pracy z suszarką i produktami do stylizacji. czasami mam wrażenie, że oni robią nam na włosach nie to, o co prosimy, a to co akurat mają ochotę zrobić.
OdpowiedzUsuńCo prawda nie eksperymentuję z kolorami, ale przygody z nietrafioną długością włosów przerobiłam już nie raz...
OdpowiedzUsuńO Jezu. Mam swoją ukochaną fryzjerkę i zrobiła mi takie włosy ze zdjęcia. Co prawda tylko je obcinała do długości i "wzoru" ze zdjęcia, ale wiem, że nawet to mogą spieprzyć... Może Sylwia Gaczorek? One jest dobra, tylko są na nią zapisy i jest dość droga, idź do niej :)
OdpowiedzUsuńJa mam to szczęście, że od 2 lat o moje włosy dba znajoma mojego chłopaka, a teraz już w zasadzie i moja dobra znajoma :) Przede wszystkim jako jedna z niewielu fryzjerek jakie poznałam ma perfekcyjne włosy i nie wiem czy to kwestia tego, ze mieszka w Irlandii czy tego, że jest po prostu zdolna, ale jej nie muszę nawet zbyt wiele mówić :D chciałam mieć blond to zrobiła wysokie ombre i logicznie mi to uargumetowała, idę do niej i mogę zamknąć oczy i wiem, ze zrobi dobrze. Niestety to jest pierwsza z miliona w moim życiu porządna fryzjerka.. To samo mam z brwiami, ile razy szłam do kosmetyczki i wychodziłam bez brwi, albo z brwiami które wyglądały jak przed...
OdpowiedzUsuńświetny blog :D ! zapraszam do nas :)
OdpowiedzUsuńhttp://strong-fit-friends.blogspot.com/
Jeśli fryzjerka w Krakowie, to tylko Viru. Chyba jest na Kazimierzu, Anwen ją polecała :)
OdpowiedzUsuńNie mam "swojego" fryzjera, chodzę zazwyczaj tam, gdzie da się zapisać jak najszybciej. Dwa tygodnie temu poszłam do fryzjera i obcięłam prawie 30 cm i zrobiłam grzywkę i byłam nawet zadowolona, póki nie umyłam włosów...:D
OdpowiedzUsuńDlatego nie przepadam za wizytami u fryzjera. Od dawna chodzę tylko i wyłącznie podciąć końcówki, gdyż schodziłam z włosów farbowanych do mojego naturalnego koloru, chociaż od jakiegoś czasu kusi mnie, żeby zaszaleć. Zdecydować się na jakieś ciekawe cięcie, kolor. Nie mam jednak pojęcia, do kogo mogłabym pójść, bo boję się, że fryzjer wszystko spierniczy. Chyba postawię na fryzjerkę, która wykonywała moją poprzednią koloryzację - wtedy byłam naprawdę zadowolona z efektu.
OdpowiedzUsuńJa najbardziej boję się u fryzjera podcinać włosy gdy wymawiam to magiczne "tylko końcówki proszę" a potem moje włos skracają się o 10 centymetrów...
OdpowiedzUsuńNienawidzę fryzjerek.. :< Kiedyś obcięła mi tak włosy, że byłam barankiem..
OdpowiedzUsuńostatnio jednak poszłam do faceta fryzjera i miło mnie zadowolił. Ściął tyle, ile powinien. ;)
Zgadzam się... też fryzjerom nie ufam :P
OdpowiedzUsuńWow, a ja myślałam, że "nową Amerykę" odkryłam, jak poszłam do fryzjera ściąć włosy, które po ścięciu 36 cm, mialy zostać do ramion, a po rozpoczęciu potem przez fryzjerkę wyrównywania spadlo na podlogę kolejne 5 cm. Myślę, że trzeba by do fryzjera iść z linijką i pokazać ile to jest 2 cm a ile 5 cm :P Nie powiem jakie słowa cisnęły mi się wtedy na język :) Powiem tylko, że pocieszyłyście mnie, że w swej niedoli nie jestem jedyna :D Pozdrawiam. i.stokrotka
OdpowiedzUsuń