Zasada jest prosta. Po burzliwym okresie w życiu, powoli zaczynasz stawać na nogi. Sprzątasz cały bałagan, myślisz co możesz zrobić, żeby było lepiej. Jesteś zmotywowana i gotowa na zmiany, bo dają Ci nadzieję. Ciężko pracujesz, żeby poprawić swoją sytuację, stawiasz na jakość, więc Twoje wybory są świadome, zdrowe i korzystne przede wszystkim dla Ciebie. Nakręcasz machinę, która dzięki temu wysiłkowi, zaczyna pracować na Twoje dobre samopoczucie. Żyjesz w tym błogim stanie przez jakiś czas i pewnego ranka budzisz się z tym uczuciem.
Niepokój nieznanego pochodzenia, dziwne przeczucia i ciągle powracająca myśl “a co, jeśli nie można być tak szczęśliwym? Jeśli to wszystko zaraz się skończy? Na pewno coś jest nie tak!”. Myśląc w ten sposób, zaczynasz podświadomie podejmować decyzje, które prowadzą Cię do punktu, z którego wyszłaś. Przestajesz skupiać się na tym co masz i co sprawia, że jesteś szczęśliwa, na siłę szukając dziury w całym. Bo przecież JAKAŚ musi być.
A co, jeśli jej nie ma? Skoro wierzysz w to, że zawsze może być gorzej, to pamiętaj, że lepiej również. I przestań wypatrywać szalonego zwrotu akcji w oknie tylko po to, żeby utwierdzić się w przekonaniu, że zawsze wszystko i tak trafi szlag. Szczęście nie jest okresem przejściowym pomiędzy jednym, a drugim kryzysem.
Nie rozpamiętuj niepowodzeń, nie frustruj brakiem kontroli nad sytuacjami, na które nie masz wpływu. Nie wychodź z założenia, że i tak się nie uda. Skąd możesz to wiedzieć, jeśli nawet nie spróbowałaś? Dlatego kiedy wypracowałaś w sobie spokój ducha, dobrze się czujesz i jesteś po prostu szczęśliwa, to… bądź! Bez wyrzutów sumienia. Rób to, co pomaga Ci utrzymać ten stan bez rozpraszania się negatywnymi myślami i wymyślania sposobów na autosabotaż.
3 komentarze na temat “Kłody pod nogami”
Daje <3 bo nie wiem co napisać
<3
bardzo fajny i szczery wpis